Wszystkie kalorie to ta sama energia – fakt czy mit?

Liczymy kalorie, odliczając je od dziennego zapotrzebowania naszego organizmu. Odmawiamy sobie jednej rzeczy na poczet innego posiłku, który przecież ma mniejszą kaloryczność i mieści się w naszych sztywnych, dziennych granicach. Najważniejsze są liczby, bo to na ich podstawie jesteśmy w stanie kontrolować dietę i postępy. Przecież nieważne co zjemy, ważne żeby zgadzały się kalorie. W końcu każda kaloria to ta sama energia.

Takie podejście jest niezwykle zgubne i prowadzi do bardzo prostych i podstawowych błędów w odżywianiu. Zanim wytłumaczymy dlaczego, odpowiedzmy sobie na pytanie:

Co to jest kaloria?

Kaloria, najprościej mówiąc, to ilość ciepła potrzebna do podgrzania jednego grama czystej chemicznie wody. Jest to więc swoisty rodzaj paliwa dla naszego organizmu, coś niezbędnego do naszego funkcjonowania.

Gdybyśmy opierali swoje dzienne menu na samej kaloryczności, moglibyśmy jeść wszystko, byle tylko zmieścić się tym, co zalecił nam dietetyk lu internetowy kalkulator.
Moglibyśmy przecież zjeść.

  • 1 skrzydełko z kurczaka, zamiast 150g piersi z kurczaka
  • 100 ml śmietany 18%, zamiast 300ml jogurtu naturalnego
  • 100 g rodzynek, zamiast 5 brzoskwiń
  • 100 g pieczywa tostowego, zamiast 200g pieczywa żytniego, razowego

Już po tej krótkiej liście widać pewną zależność: zdrowe posiłki, z mniejszą ilością kalorii,zyskują na swojej objętości. Oznacza to iż trzymając się diety możemy zjeść objętościowo więcej, w tej samej kaloryczności.
Druga,widoczna zależność to przekonanie iż kalorie można brać absolutnie z wszystkiego. Mając dzienne zapotrzebowanie 2000kcal możemy jeść zarówno sałatki jak i fast foody. Jedno i drugie, bez większych problemów,zmieści się w dziennym zapotrzebowaniu. Pytanie tylko brzmi – czy oba rozwiązania są równie zdrowie i równie energodajne?

Pamiętacie film Super Size Me z 2004 roku?

Eksperyment polegał na tym iż zastąpiono wszystkie dotychczasowe posiłki popularnym fast foodem. Kaloryczność była standardowa, tak aby zaspokoić głód,ale jednocześnie nie przekraczać jej (przynajmniej w teorii) w sposób znaczący. Wyniki były wyjątkowo jasne. Po 22 dniach wzrósł poziom trójglicerydów i cholesterolu. Morgan, uczestnik eksperymentu czuł się fatalnie – odczuwał dolegliwości na tle układu pokarmowego, był senny, zmęczony i humorzasty. Mimo jedzenia standardowych kalorii jego chęć do aktywności spadła. Najpewniej dlatego, że w swoich posiłkach dostarczał jedynie węglowodanów i tłuszczy, ze znikomą ilością błonnika i witamin. Organizm więc męczył się z ciężkimi posiłkami, nie miał z czego czerpać energii, metabolizm zwolnił, a skoki insuliny przyczyniały się do spadku cukru, a tym samym – do senności.

Nie jest tajemnicą iż kluczem do zdrowia jest balans. Pod tym słowem znajdują się mikro i makroelementy, witaminy, błonnik, białko, odpowiednia ilość węglowodanów. Wszystko to ma wplyw zarówno na nasze wyniki badań jak i na codzienną energię. Wbrew pozorom lekkie posiłki dostarczają jej więcej niż posiłki ciężkie, tłuste i opierające się na mięsie. Pogląd że prawdziwy, silny mężczyzna musi jeść prawdziwe mięso to mit. Najpewniej po kilku tygodniach takiej diety jego organizm tęskniłby za starym, dobrym szpinakiem.

Facebook
WhatsApp
Twitter
LinkedIn
Pinterest