Emma O’Neill – więcej nie znaczy gorzej

Przekonanie, że im mniej kilogramów, tym lepiej, może być zgubne. Łatwo zatracić granicę pomiędzy fascynacją zdrowym żywieniem, a obsesją na punkcie odchudzania i liczenia kalorii. Wie o tym Emma O’Neill.

Zaczęło się od problemów w życiu codziennym. To one spowodowały, że Emma postanowiła przejść na dietę. Brak wiedzy, brak cierpliwości i przekonanie iż robi dobrze spowodowały, że na wadze zauważyła 47kg. Jedząc ok 1200kcal dziennie straciła znaczną część mięśni, ocierając się o niebezpieczną granicę, zwaną “anoreksja”. W 2015 roku bała się jedzenia i obsesyjnie nie chciała przytyć. Marzyła o byciu coraz szczuplejszą.

Na szczęścia się ocknęła i zrozumiała, że droga którą idzie nie daje jej rezultatów i sylwetki o której od zawsze marzyła. 22-latka postanowiła… przytyć.
Zwiększając kaloryczność dzienną do 2000kcal, oraz włączając codzienne treningi, zyskała 10kg. Już na pierwszy rzut oka widać, że są to kilogramy zdrowych, niezwykle kobiecych mięśni.

Jak wygląda obecna dieta Emma O’Neill?

Od sierpnia 2017 Emma przeszła na dietę wegetariańską, całkowicie eliminując więc produkty mięsne. Oprócz tego zrezygnowała z nabiału, z niewielkimi, chwilowymi odstępstwami, które, jak mówi, zdarzają się każdemu. Energię czerpie z węglowodanów, warzyw i jajek. Jak pisze w swoim poście na profilu Instagram; „nie liczy makro, nie ma pojęcia ile węglowodanów dziennie zjada, ale jest w stanie przekroczyć 300g, bez szczególnego liczenia, czy ważenia produktów”. Białko to ok 90g, chociaż uważa, że nie jest ono potrzebne tak mocno, jak rekomendują to media i specjaliści od marketingu.

Je dużo, ćwiczy dużo i czuje się… lżej

Początkowo było to wszystko dziwne i prawie nie zgadzało się z niczym, co kiedykolwiek słyszałam, ale gdy zacząłam się uczyć, co dla mnie jest dobre, naprawdę zaczęłam dostrzegać postępy w moim ciele i cieszyłam się jeszcze bardziej (…).Jeśli chcę pizzę i ciasto, zjem pizzę i ciasto. Ale jak wszyscy zawsze powtarzają, że chodzi o równowagę, więc tak, jem też brokuły.” – napisała na blogu.

Jej dieta i spora ilość węglowodanów wzbudza wiele kontrowersji. Na pytanie co sądzi krytycznych opiniach na temat jej żywienia, powiedziała (wolne tłumaczenie – przyp. red): “(…) Wiem, że węglowodany mają złą sławę i na siłę propaguje się w mediach jedzenie białka. Najważniejszy jest balans i to, że czuje się wspaniale.

Po kilku miesiącach wegetarianizmu, w listopadzie, tak skomentowała swoją decyzję: “Rośliny mają małą ilość kalorii, więc można ich zjeść naprawdę dużo. To świetne, zwłaszcza dla takiego łakomczucha jak ja.”

Na początku ćwiczeniami było samo cardio, intensywne, nawet po 120km tygodniowo. Po ok 3 tygodniach zaczęło ją to nudzić. Zrozumiała iż urozmaicony trening to połowa sukcesu. Dlatego też do swojego planu dodała podnoszenie ciężarów. Około 5-6 razy w tygodniu chodzi na siłownię, głównie w celu nabrania siły i tkanki mięśniowej.

Facebook
WhatsApp
Twitter
LinkedIn
Pinterest